sobota, 26 września 2015

Rozdział 4


5 komentarzy:
        19 kwietnia     

                  Rozmowy z rodzicami przedłużyły się do około drugiej w nocy. Oboje bardzo ucieszyli się, że Erick i Briana w końcu zdecydowali o zaręczynach. Tata trochę marudził pod nosem, że narzeczony siostry zrobił to tak nietradycyjnie, nie pytając go o pozwolenie. Blondyn nieco się speszył, ale koniec końców wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Mimo, że z samym ślubem mieli poczekać, aż odłożą nieco pieniędzy to nie mogłyśmy się powstrzymać od obmyślania wyglądu sali weselnej, sukni ślubnej czy wymyślania przeróżnych dań, które miały pojawić się na stole weselnym. Dopadł nas bardzo sielankowy nastrój, co przydało się każdemu z nas po tygodniach ciężkiej pracy i nie widzenia się.

                 Następnego dnia obudził mnie zapach naleśników, przez które mój żołądek zaczął dawać o sobie znać. Przeciągnęłam się na moim starym łóżku i spojrzałam na lewo, gdzie smacznie spała moja siostra ze swoim narzeczonym. Rozejrzałam się po naszym starym pokoju. Wszystko było na swoim miejscu. Moja połowa pokoju pomalowana była na niebiesko, a ta Briany na zielono. Pod oknem przy przeciwległych ścianach stały dwa, jednoosobowe łóżka, obok których stały małe szafeczki nocne. Za łóżkami stały biurka i szafy w tym samym stylu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przeczesałam palcami splątane włosy. Wstałam i, jak najciszej potrafiłam, wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach prosto do kuchni, gdzie przy kuchence krzątała się mama. Stanęłam w progu i obserwowałam ją w swoim żywiole. Mama mimo swojego wieku wciąż była bardzo piękną kobietą. Miała długie, ciemne włosy, które zazwyczaj wiązała w warkocza, swoją drogą to właśnie po niej odziedziczyłam ten kolor na mojej głowie. Jej jasna twarz miała gdzieniegdzie widoczne zmarszczki, jednak najbardziej przyciągającym uwagę aspektem na jej twarzy było zielone oczy, które patrzyły na wszystkich ze spokojem i dobrocią. Mimo upływu lat wciąż miała nienaganną figurę i była bardzo żywiołowa.

- Dzień dobry - przywitałam rodzicielkę, odpychając się od framugi i powoli ruszając w stronę stołu.

- Dzień dobry, kochanie - odparła ciepło mama całując mnie w policzek.

- Gdzie tata? - zapytałam, siadając na krześle i opierając plecy o ścianę.

- Siedzi w garażu i grzebie coś w samochodzie - odpowiedziała mi spokojnie, nie odwracając się od kuchenki. Przygryzłam wargę i spojrzałam przez okno.

***

                 Śniadanie zjedliśmy wszyscy razem na tarasie za domem. Pogoda była wyjątkowo ładna, słońce świeciło bardzo mocno, a na niebie nie było ani jednej chmury. Wszyscy staraliśmy się wykorzystywać czas spędzony razem jak najlepiej potrafiliśmy. Tutaj czas jakby płynął wolniej. Spokój i cisza panujące wokół uspokajały nas wszystkich. Po około dwóch godzinach rozmów każdy postanowił znaleźć sobie jakieś zajęcie. Bri i Erick udali się na długi spacer nad jezioro, mama zaczęła zmywać naczynia, a ja razem z tatą postanowiliśmy udać się do supermarketu w centrum miasta. Zabrałam wcześniej przygotowaną przez mamę listę zakupów i udałam się do samochodu, gdzie czekał tata. W drodze do miasta przyjrzałam się mu, nic a nic się nie zmienił. Ciemne włosy przeplatały siwe pasma, a w niebieskich oczach wciąż widać było dawny blask. Ja i tata mieliśmy bardzo podobne charaktery. Oboje byliśmy raczej spokojni i zanim coś zrobiliśmy przemyśleliśmy to dziesięć razy. Briana za to była lustrzanym odbiciem charakteru mamy. Obie żywiołowe, pełne pozytywnej energii, którą zarażały wszystkich wokół  

- Cassie, wiesz, Briana już się zaręczyła, a ty masz kogoś w tym Londynie? - zapytał niepewnie mężczyzna.

- Nie, tato, nie mam nikogo. Póki co skupiam się na pracy - odparłam spokojnie. Jasne, chciałabym mieć kogoś bliskiego obok siebie, ale nie miałam zamiaru szukać nikogo na siłę. Mimowolnie w mojej głowie pojawił się obraz mężczyzny z parku sprzed dwóch dni. Zmarszczyłam brwi, czemu akurat on przyszedł mi do głowy? 

- Właśnie, jak ci idzie w pracy? Wciąż pracujesz w tym salonie? - Tata okazał prawdziwe zainteresowanie tym tematem.

- Jest świetnie - uśmiechnęłam się do ojca. - Tak, wciąż tam pracuję. 

- Cieszę się, że wszystko ci się układa - odparł z uśmiechem tata. 


***

             Dzień zleciał naprawdę, naprawdę szybko i nim się obejrzeliśmy musieliśmy się zbierać z powrotem do Londynu. Niechętnie żegnałam się z rodzicami. Powrót do domu rodzinnego był świetnym odpoczynkiem po tygodniach ciężkiej pracy, a spędzenie czasu z ukochanymi osobami było swoistą nagrodą za dobrą robotę. 

- Musicie nas częściej odwiedzać - powiedziała mama, kiedy już odjeżdżaliśmy.

- Będziemy - zapewniła moja siostra z uśmiechem na ustach 

           
          Droga minęła nam spokojnie na rozmowach na najróżniejsze tematy. 

          Wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi do mojego mieszkania. Ściągnęłam buty i od razu udałam się do sypialni, gdzie odrzuciłam torbę z rzeczami na bok i padłam na łóżko. Nie przejmując się tym, że nie przebrałam się w piżamę i nie zmyłam makijażu wtuliłam twarz w miekką poduszkę i od razu odpłynęłam w objęcia Morfeusza. 

_____________________________
Zdążyłam! Rozdział krótki i taki o niczym, jakooś nie mogłam go napisać...
No nic, do następnego :*

piątek, 11 września 2015

Rozdział 3


5 komentarzy:
16 kwietnia

                  
                  Tego dnia pogoda była cudowna, dlatego wybrałam dłuższą drogę do domu. Skończyłam pracę dosyć wcześnie, więc mogłam się jeszcze rozkoszować słońcem które przyjemnie grzało. Wstąpiłam jeszcze do spożywczaka, przypominając sobie, że zawartość mojej lodówki była na wykończeniu. Po zakupach spokojnym krokiem przemierzałam park rozglądając się dookoła. Dzisiejszego dnia było tu mnóstwo różnorakich osobowości. W czasie kiedy przyglądałam się dzieciom bawiącym się na placu zabaw poczułam silne zderzenie z innym ciałem, wyraźnie większym od mojego. Zacisnęłam mocniej dłoń na reklamówce z zakupami i starłam się zachować równowagę. Czyjaś dłoń złapała mnie za ramię i pomogła złapać pion.

- Dziękuję i przepraszam - powiedziałam nieco speszona, nieśmiało unosząc wzrok na mężczyznę stojącego przede mną. Jego błękitne oczy prawie wywiercały dziurę w mojej twarzy. Onieśmielona spuściłam wzrok i zakryłam czerwieniące się policzki włosami.

- W porządku, to ja przepraszam, zagapiłem się - odparł głębokim, męskim głosem, który wydał mi się niesamowicie znajomy. Modląc się, żeby nie być czerwoną jak burak, ponownie podniosłam wzrok i spojrzałam na mężczyznę, który uśmiechał się lekko. Brązowe włosy miał w nieładzie. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę, której rękawy podwinął do łokci. Musiałam mu przyznać - był cholernie przystojny.

- W porządku - odpowiedziałam niepewnie i wyminęłam go.

- Do widzenia - powiedział jeszcze za mną.

- Do widzenia. - Nie byłam do końca pewna czy to usłyszał, bo głos uwiązł mi w gardle.


17 kwietnia


          Spakowałam kilka ostatnich drobiazgów do dużej torebki. Razem z Brianą i Erickiem postanowiliśmy zostać u rodziców na weekend i nieco odpocząć od wielkiego miasta. Rozejrzałam się jeszcze po mojej niewielkiej sypialni. Ściany były koloru ecru. Po prawo znajdowała się duża szafa z przesuwanymi drzwiami, a po lewo dwuosobowe łóżko. W centralnej części, pod oknem stała biała toaletka z lustrem. Wszystko idealnie w moim stylu. Zasunęłam zamek torby i usiadłam na łóżku. W mojej głowie co jakiś czas pojawiał się obraz mężczyzny, na którego wczoraj wpadłam. Wydawał mi się dziwnie znajomy, ale wciąż nie mogłam rozgryźć dlaczego. Moje rozmyślania przerwała wibracja telefonu leżącego obok mnie. Wzięłam urządzenie do ręki i odblokowałam. Na ekranie widniała wiadomość od Briany informująca, że czeka razem z Erickiem na dole. Szybko wstałam i, przewieszając sobie torebkę na ramieniu, wyszłam z pokoju. Założyłam moje ulubione białe trampki i wzięłam klucze wiszące n wieszaku na ścianie. Zamknęłam za sobą drzwi dokładnie sprawdzając, czy aby na pewno wszystko działa jak należy po czym zbiegłam po schodach.



         Wjechaliśmy do naszego małego miasteczka. Od lat nic się tu nie zmieniło. Jedynie inni ludzie chodzili chodnikami. Przyglądałam się wszystkiemu zza szyby samochodu. Nie specjalnie tęskniłam za tym miejscem. Nie było tu nic, prócz rodziców, do czego mogłabym wracać. Nawet starzy znajomi porozjeżdżali się do większych miast. W tym miejscu nie było zbyt dużo perspektyw na przyszłość dla młodych ludzi. Westchnęłam i spojrzałam przed siebie na Brianę i Ericka. Do tej pory miałam w pamięci ten dzień, kiedy siostra odwiedziła mnie oznajmiając, że się zakochała.

         Siedziałam spokojnie w salonie oglądając jakiś serial w telewizji, kiedy usłyszałam nerwowe pukanie do drzwi. Niechętnie odstawiłam kubek z herbatą na stolik i wstałam z miejsca. Powlokłam się do drzwi i otworzyłam je. Do mieszkania wpadła Briana uśmiechając się szeroko. Uniosłam brew i popatrzyłam na nią pytająco. 

- Cass, chyba się zakochałam! - pisnęła szczęśliwa. 

- To super - odparłam niezbyt przekonana. - Kto jest tym szczęśliwcem? 

- Ma na imię Erick i jest super! - Parsknęłam śmiechem. - No co? 

- Tyle o nim wiesz? Ile się znacie? - założyłam ręce na piersiach unosząc brew. 

- Nooo... od dzisiaj - odezwała się niepewnie. Uśmiechnęłam się półgębkiem i ruszyłam z powrotem do salonu, a Bri podążyła za mną. Podeszłam do kanapy i odrzuciłam koc na oparcie, po czym obie zajęłyśmy na niej miejsca. 

- Noo, opowiadaj - zachęciłam ją, podnosząc kubek ze stolika i oplatając go palcami. 

- Pomagałam Ann w barze - Anna była starą znajomą Briany jeszcze z czasów szkoły. Po maturze wyjechała do Londynu i przejęła dość popularny swojej ciotki. - I on przyszedł tam z kolegami. Kiedy usiadł przy barze i zaczęliśmy rozmawiać i och, Cass, on jest taaaki cudowny - zachwycała się. Wywróciłam jedynie oczami, Bri czasem bywała niemożliwa i nierozsądna. - Po tym jak skończyłam zmianę czekał na mnie przed wyjściem dla pracowników i zaprosił na spacer...

- Niech zgadnę, poszłaś z zupełnie obcym facetem na spacer, w zimę, w tą ciemnicę? - westchnęłam, unosząc brwi. 

- Cassie, czemu ty patrzysz na to wszystko tak pesymistycznie? - jęknęła siostra, unosząc oczy ku niebu. 

- Realistycznie - poprawiłam ją. 

- Ech, nie ważne. Jak widzisz jestem cała i zdrowa, a Erick okazał się świetnym facetem - odparła triumfalnie szatynka, poprawiając grzywkę opadającą na oczy.

- Okej - wzruszyłam ramionami. - Ale żeby potem nie było, że nie ostrzegałam. - Briana wywróciła jedynie oczami i wstała z miejsca. A podobno to ja jestem młodsza...

           Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tego wieczoru.

- Coś nie tak? - zapytała Bri, parskając śmiechem.

- Przypomniał mi się ten wieczór, kiedy przyszłaś do mnie oznajmiając, że się zakochałaś. - Erick wybuchnął śmiechem. Kiedyś pierwszy raz usłyszał tą historię nie mógł opanować śmiechu.


***

                Nasz dom rodzinny znajdował się na skraju miasteczka niedaleko jeziorka. Erick zaparkował samochód na podjeździe, a my od razu wyskoczyłyśmy z niego z szerokimi uśmiechami na twarzach. Odkąd wyprowadziłyśmy się do Londynu nie miałyśmy okazji często odwiedzać rodziców, ale mimo braku czasu starałyśmy się robić to jak najczęściej. Po chwili na werandę wyszła mama, na której twarzy malowało się ogromne szczęście.

                 Siedzieliśmy przy stole w kuchni rozmawiając o dosłownie wszystkim. W pewnym momencie Bri wciągnęła głośno powietrze i wypaliła:

- Mamo, tato musimy wam o czymś powiedzieć - mówiąc to spojrzała z czułością na Ericka, który splótł ich palce razem. - Zaręczyliśmy się! - pisnęła radośnie. Rodzice bardzo się ucieszyli z tego powodu i razem  mamą i Brianą zaczęłyśmy snuć plany weselne.


_________________

Siemanko! Rozdział jeszcze ciepły, bo właśnie go skończyłam xd Mam nadzieję, że w miarę trzyma się kupy bo pisałam go strasznie na raty, a to w szkole, a to przy meczu Virtusów (GG, teraz tylko finał!) i do tego przy playliście Best Wedding Songs xd 
To by było na tyle, następny za dwa tygodnie! :D 
Do napisania :)
PS. Widzicie ten cudowny szablon? <3 Dziękuję Mei jeszcze raz! :D
Kawiarnia
Szablonów