piątek, 11 września 2015

Rozdział 3


16 kwietnia

                  
                  Tego dnia pogoda była cudowna, dlatego wybrałam dłuższą drogę do domu. Skończyłam pracę dosyć wcześnie, więc mogłam się jeszcze rozkoszować słońcem które przyjemnie grzało. Wstąpiłam jeszcze do spożywczaka, przypominając sobie, że zawartość mojej lodówki była na wykończeniu. Po zakupach spokojnym krokiem przemierzałam park rozglądając się dookoła. Dzisiejszego dnia było tu mnóstwo różnorakich osobowości. W czasie kiedy przyglądałam się dzieciom bawiącym się na placu zabaw poczułam silne zderzenie z innym ciałem, wyraźnie większym od mojego. Zacisnęłam mocniej dłoń na reklamówce z zakupami i starłam się zachować równowagę. Czyjaś dłoń złapała mnie za ramię i pomogła złapać pion.

- Dziękuję i przepraszam - powiedziałam nieco speszona, nieśmiało unosząc wzrok na mężczyznę stojącego przede mną. Jego błękitne oczy prawie wywiercały dziurę w mojej twarzy. Onieśmielona spuściłam wzrok i zakryłam czerwieniące się policzki włosami.

- W porządku, to ja przepraszam, zagapiłem się - odparł głębokim, męskim głosem, który wydał mi się niesamowicie znajomy. Modląc się, żeby nie być czerwoną jak burak, ponownie podniosłam wzrok i spojrzałam na mężczyznę, który uśmiechał się lekko. Brązowe włosy miał w nieładzie. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę, której rękawy podwinął do łokci. Musiałam mu przyznać - był cholernie przystojny.

- W porządku - odpowiedziałam niepewnie i wyminęłam go.

- Do widzenia - powiedział jeszcze za mną.

- Do widzenia. - Nie byłam do końca pewna czy to usłyszał, bo głos uwiązł mi w gardle.


17 kwietnia


          Spakowałam kilka ostatnich drobiazgów do dużej torebki. Razem z Brianą i Erickiem postanowiliśmy zostać u rodziców na weekend i nieco odpocząć od wielkiego miasta. Rozejrzałam się jeszcze po mojej niewielkiej sypialni. Ściany były koloru ecru. Po prawo znajdowała się duża szafa z przesuwanymi drzwiami, a po lewo dwuosobowe łóżko. W centralnej części, pod oknem stała biała toaletka z lustrem. Wszystko idealnie w moim stylu. Zasunęłam zamek torby i usiadłam na łóżku. W mojej głowie co jakiś czas pojawiał się obraz mężczyzny, na którego wczoraj wpadłam. Wydawał mi się dziwnie znajomy, ale wciąż nie mogłam rozgryźć dlaczego. Moje rozmyślania przerwała wibracja telefonu leżącego obok mnie. Wzięłam urządzenie do ręki i odblokowałam. Na ekranie widniała wiadomość od Briany informująca, że czeka razem z Erickiem na dole. Szybko wstałam i, przewieszając sobie torebkę na ramieniu, wyszłam z pokoju. Założyłam moje ulubione białe trampki i wzięłam klucze wiszące n wieszaku na ścianie. Zamknęłam za sobą drzwi dokładnie sprawdzając, czy aby na pewno wszystko działa jak należy po czym zbiegłam po schodach.



         Wjechaliśmy do naszego małego miasteczka. Od lat nic się tu nie zmieniło. Jedynie inni ludzie chodzili chodnikami. Przyglądałam się wszystkiemu zza szyby samochodu. Nie specjalnie tęskniłam za tym miejscem. Nie było tu nic, prócz rodziców, do czego mogłabym wracać. Nawet starzy znajomi porozjeżdżali się do większych miast. W tym miejscu nie było zbyt dużo perspektyw na przyszłość dla młodych ludzi. Westchnęłam i spojrzałam przed siebie na Brianę i Ericka. Do tej pory miałam w pamięci ten dzień, kiedy siostra odwiedziła mnie oznajmiając, że się zakochała.

         Siedziałam spokojnie w salonie oglądając jakiś serial w telewizji, kiedy usłyszałam nerwowe pukanie do drzwi. Niechętnie odstawiłam kubek z herbatą na stolik i wstałam z miejsca. Powlokłam się do drzwi i otworzyłam je. Do mieszkania wpadła Briana uśmiechając się szeroko. Uniosłam brew i popatrzyłam na nią pytająco. 

- Cass, chyba się zakochałam! - pisnęła szczęśliwa. 

- To super - odparłam niezbyt przekonana. - Kto jest tym szczęśliwcem? 

- Ma na imię Erick i jest super! - Parsknęłam śmiechem. - No co? 

- Tyle o nim wiesz? Ile się znacie? - założyłam ręce na piersiach unosząc brew. 

- Nooo... od dzisiaj - odezwała się niepewnie. Uśmiechnęłam się półgębkiem i ruszyłam z powrotem do salonu, a Bri podążyła za mną. Podeszłam do kanapy i odrzuciłam koc na oparcie, po czym obie zajęłyśmy na niej miejsca. 

- Noo, opowiadaj - zachęciłam ją, podnosząc kubek ze stolika i oplatając go palcami. 

- Pomagałam Ann w barze - Anna była starą znajomą Briany jeszcze z czasów szkoły. Po maturze wyjechała do Londynu i przejęła dość popularny swojej ciotki. - I on przyszedł tam z kolegami. Kiedy usiadł przy barze i zaczęliśmy rozmawiać i och, Cass, on jest taaaki cudowny - zachwycała się. Wywróciłam jedynie oczami, Bri czasem bywała niemożliwa i nierozsądna. - Po tym jak skończyłam zmianę czekał na mnie przed wyjściem dla pracowników i zaprosił na spacer...

- Niech zgadnę, poszłaś z zupełnie obcym facetem na spacer, w zimę, w tą ciemnicę? - westchnęłam, unosząc brwi. 

- Cassie, czemu ty patrzysz na to wszystko tak pesymistycznie? - jęknęła siostra, unosząc oczy ku niebu. 

- Realistycznie - poprawiłam ją. 

- Ech, nie ważne. Jak widzisz jestem cała i zdrowa, a Erick okazał się świetnym facetem - odparła triumfalnie szatynka, poprawiając grzywkę opadającą na oczy.

- Okej - wzruszyłam ramionami. - Ale żeby potem nie było, że nie ostrzegałam. - Briana wywróciła jedynie oczami i wstała z miejsca. A podobno to ja jestem młodsza...

           Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tego wieczoru.

- Coś nie tak? - zapytała Bri, parskając śmiechem.

- Przypomniał mi się ten wieczór, kiedy przyszłaś do mnie oznajmiając, że się zakochałaś. - Erick wybuchnął śmiechem. Kiedyś pierwszy raz usłyszał tą historię nie mógł opanować śmiechu.


***

                Nasz dom rodzinny znajdował się na skraju miasteczka niedaleko jeziorka. Erick zaparkował samochód na podjeździe, a my od razu wyskoczyłyśmy z niego z szerokimi uśmiechami na twarzach. Odkąd wyprowadziłyśmy się do Londynu nie miałyśmy okazji często odwiedzać rodziców, ale mimo braku czasu starałyśmy się robić to jak najczęściej. Po chwili na werandę wyszła mama, na której twarzy malowało się ogromne szczęście.

                 Siedzieliśmy przy stole w kuchni rozmawiając o dosłownie wszystkim. W pewnym momencie Bri wciągnęła głośno powietrze i wypaliła:

- Mamo, tato musimy wam o czymś powiedzieć - mówiąc to spojrzała z czułością na Ericka, który splótł ich palce razem. - Zaręczyliśmy się! - pisnęła radośnie. Rodzice bardzo się ucieszyli z tego powodu i razem  mamą i Brianą zaczęłyśmy snuć plany weselne.


_________________

Siemanko! Rozdział jeszcze ciepły, bo właśnie go skończyłam xd Mam nadzieję, że w miarę trzyma się kupy bo pisałam go strasznie na raty, a to w szkole, a to przy meczu Virtusów (GG, teraz tylko finał!) i do tego przy playliście Best Wedding Songs xd 
To by było na tyle, następny za dwa tygodnie! :D 
Do napisania :)
PS. Widzicie ten cudowny szablon? <3 Dziękuję Mei jeszcze raz! :D

5 komentarzy:

  1. Hej! ;)
    Szablon rzeczywiście cudowny, Maja jak zwykle się postarała. :3 ♥
    Dlaaaczego tak krótko, no? :c
    I tak bardzo ogólnie? :c Mogłaś trochę bardziej opisać ich spotkanie z rodzicami i reakcje na zaręczyny córki, a nie tak uciąć. :c A ja tak bardzo chciałam sobie o tym pocitać. :c
    Ochhh! ♥ Jaka ta sytuacja w parku była meega słodka! :D Nie mogę się doczekać, kiedy oni się poznają! :)
    Życzę mnóstwa weny!
    Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      O tak, jest cudowny! ♥
      Spotkanie będzie jeszcze w następnym! :D
      Też się nie mogę tego doczekać! xd
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. Na początku to, o czym za każdym razem zapominam - szablon genialny, bardzo mi się podoba! ♥
    Co do rozdziału - fajnie się czytało, ale tak jak Melodia odczuwam mały niedosyt w związku z końcówką, chciałabym coś więcej poczytać o tych ślubnych planach, ale mam nadzieję, że jeszcze się doczekam:)
    Mam pewne podejrzenia co do nieznajomego z parku i jestem przekonana, że okażą się słuszne. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń! <3

    L x

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry :)

    Już tłumaczę moją nieobecność spowodowaną pracą :(
    Przez nią nie ogarniam już powoli czasowo ze wszystkim :/
    Ale wróciłam :*

    Ohhh <3 spotkanie z nieznajomym?! Kim on był? Kim?! Kim?! Kim?! :D
    Rodział mi się spodobał, i aż żałuję, że nie miałam czasu przeczytać go wcześniej :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam :3
    Coś mi się wydaje, że ten piękny nieznajomy to ów jegomość, o którym wspomniałam w komentarzu pod poprzednim rozdziałem.. Cassie niby taka rozważna, ale sądzę, że ta rozwaga spadnie na boczny tor, gdy dopadnie ją miłość :>

    OdpowiedzUsuń

Kawiarnia
Szablonów